Proust - Jan Lechoń Proust W półmroku sennej lampy jakiejś dziwnie cienie, Zapach lekarstw duszących, twarz blada jak chusta. To nic. To tylko zwykłe ostatnie zdarzenie, I trudno, by dziwiło Marcelego Prousta. Jak słońce, gasnąc w pysznych promieni efekcie, Zachodzić się nie wzbrania i świecić nie żąda, Tak on powoli opis poprawia w korekcie Tej śmierci, którą widzi i wie jak wygląda. To nic. I może jutro siądą po wieczerzy I książkę tę czytając ciszą nocnych godzin Poczują nagle ciepło jak szczęście narodzin. Albo wierzy się w życie, albo w śmierć się wierzy. przypisane Franciszkowi Fiszerowi Dodane przez: HdwaO
|