W górach - Jan Brzechwa Całowałaś mnie tak pożegnalnie,
Jak do wiecznego snu,
I samego posłałaś w dal mnie,
Bym się w przestrzeni snuł.
Więc błękitnym stałem się dymem
Na szczytach martwych wzgórz,
I zapadłem w najbielszą zimę,
I nie powrócę już.
Niech ci lepsze służą poranki,
W lepszym nurzane śnie,
Niech zadzwonią ci w oknach sanki,
Które uniosły mnie.
A ja spłynę cieniem śnieżycy
W niemiłowany świat,
Ciemność będzie po mojej lewicy,
A po prawicy wiatr.
Tak to bywa w górach na zimnie,
Kiedy siwieje wiek,
Że odlotnie, mgliście i dymnie
Życie się zmienia w śnieg. Dodane przez: HdwaO
|