szukaj:
strona główna | e-kartki | encyklopedia cytatów | encyklopedia wierszy | RSS

[ 0..9 |  (***) |  A |  B |  C |  Ć |  D |  E |  F |  G |  H |  I |  J |  K |  L |  Ł |  M |  N |  O |  P |  R |  S |  Ś |  T |  U |  V |  W |  X |  Z |  Ź |  Ż ]

Ballada czarnoksięska - Tadeusz Gajcy
Pod sierpem żółtej źrenicy
ludzkiej, jastrzębiej czy kociej,
na słowie wyjętym z gwiazdozbiorów nocnych
żałobny utknął paznokieć.

Rysę na dźwięku słowa
zaznaczył mocno aż do krwi
i sokiem tym począł rysować
wzory substancji modrych.

Pod pokrywą z martwego srebra
zakipiała woda baśniowa
i burzyły się zioła, skręcały
aż gestem musiał prostować.

Brwi skupiły tu noc gęstą nazbyt,
język świecy się zwijał i kruszył,
u pułapu nie większy od gwiazdy
pająk liczył zielone sekundy.

Tylko w dzbanie o szyi ciasnej
korek nucił i parą porastał -
wtedy światła na klonach pogasły
i Agata wracała do miasta.

W kruczych rękach dusiła dzieciątko,
że skrzypiało jak mróz lub konar,
a sośnina wołała słodko,
biały księżyc na ręce spoglądał -

O Agato niedobra - posłuchaj:
pluszcze palec po wodzie jak wiosło,
słowo ujął - i zjawa nieludzka
pod żałobnym się kłębi paznokciem.

Jeszcze chwila - i przestanie rzęzić
jak twe dziecko złamane w zaroślach,
o Agato niedobra -

A źrenicą był księżyc -
więc zadumę przemień
i obraz.

Jeszcze chwila - w dzbanie żółty
mały człowiek jak kaczeniec.
Dodane przez: HdwaO
Bookmark and Share
Zobacz inne wiersze tego autora.

© 2004-2010 Kontakt. Wszelkie prawa zastrzeżone Regulamin Zgłoś problem/błąd Poleć nas RSS