Iż wczoraj smutny byłem, pani
I dzisiaj smutek mnie omotał -
Powinnaś była przyjść, o Złota,
Rozjaśnić mroki mych otchłani.
Bom zagarnięty przez ciemności,
Obawa serce me zacienia -
I czuję już chłód przygnębienia
Trawiący cicho me wnętrzności.
Nie powitałem nadchodzącej.
I sam zostałem, wciąż słuchając
Umarłych liści, co szlochając
Wirują, nikną gdzieś pod słońcem!
I jest tu - jakby pióra ptaków
Śmiertelne rannych, gdzieś w błękitach
Okrutny wicher w dal rozsypał,
W ciszy porannej, w mgieł orszaku.
Dodane przez: HdwaO