Przed zapaleniem choinki (fragment) - Konstanty Ildefons Gałczyński Przed zapaleniem choinki (fragment) (...) VII POWRÓT A podobno jest gdzieś ulica (lecz jak tam dojść? którędy?), ulica zdradzonego dzieciństwa, ulica Wielkiej Kolędy. Na ulicy tej taki znajomy, w kurzu z węgla, nie w rajskim ogrodzie, stoi dom jak inne domy, dom, w którym żeś się urodził. Ten sam stróż przy bramie. Przed bramą ten sam kamień. Pyta stróż: "Gdzie pan był tyle lat?" "Wędrowałem przez głupi świat". Więc na górę szybko po schodach. Wchodzisz. Matka wciąż taka młoda. Przy niej ojciec z czarnymi wąsami. I dziadkowie. Wszyscy ci sami. I brat, co miał okarynę. Potem umarł na szkarlatynę. Właśnie ojciec kiwa na matkę, że już wzeszła Gwiazda na niebie, że czas się dzielić opłatkiem, więc wszyscy podchodzą do siebie i serca drżą uroczyście jak na drzewie przy liściach liście. Jest cicho. Choinka płonie. Na szczycie cherubin fruwa. Na oknach pelargonie blask świeczek złotem zasnuwa, a z kata, z ust brata, płonie kolęda na okarynie: LULAJŻE, JEZUNIU, MOJA PEREŁKO, LULAJŻE, JEZUNIU, ME PIEŚCIDEŁKO. Dodane przez: HdwaO
|