Kiedy las od ukąszeń zmór drzewnych pożółciał,
Śnigrobek, błękitnawo zapatrzony w paproć -
Wędrowanie się zazłocił - z dali w dal - po dwakroć,
Aż się wsnuł do krainy półduchów i półciał.
Tam ukochał przestwornie mgłę - nierozeznawkę,
Co się na wznak - uśmiecha, a na klęczkach - ginie,
Albo się uwysmukla - podobna dziewczynie,
Która los w snach zgubiła, jak pustą zabawkę.
Mgła rzekła: "Ust mych przyszłość - z bzu się nie wyzwoli!
Prócz dreszczu - nie mam w kwiatach innego dorobku...
Kochaj mnie w mej pośmiertnej za grobem niedoli,
Bom bez niej - nie ta sama... Sprawdź mój czar, Śnigrobku!" -
I rzekł Śnigrobek: "Niech nicość nam sprzyja!
Tak mi modro dziś z tobą!... Łzy - oddaj aniołom.
Wszelka radość jest w końcu tyleż, co niczyja...
W urojach ogrodach znajdź mnie i oszołom!"
Szołomiła mu usta, obłąkała ręce,
A on tulił cud chwiejny i czar jej nieścisły -
I patrzał w zakochanie mglistości dziewczęce,
Gdzie obok żądzy śmierci - wrą pieszczot domysły.
I ginąc od nadmiaru mgły w czujnym objęciu
Wpośród złotawych przyćmień i błękitnych zadym -
Skonał wreszcie - posłuszny temu wniebowzięciu,
Które przez sen zawdzięczał - fioletom bladym.
Czas się włóczy po drzewach. Noc przyszła - żałobna.
Cienie wszystkich umarłych - ubożuchno szare -
Pochowały Śnigrobka na wieczną niewiarę -
We wszystkich grobach naraz i w każdym - z osobna.
Mgła mu w trumnę skrzystego nawrzucała nieba,
A wszechświat, co już stał się czymś w rodzaju mitu -
Ożywiony pogrzebem - pomyślał, że trzeba
Zmienić cel nieistnienia i miejsce - niebytu.
Więc - choć ktoś go do mgławic i dróg mlecznych przykuł -
On, wstrząsając łańcuchy przeznaczeń bez treści -
Śnił, że w drogę wyrusza, jak rdzawy wehikuł,
Zbłąkany w złotym wnętrzu zamierzchłej powieści.
Dodane przez: HdwaO