szukaj:
strona główna | e-kartki | encyklopedia cytatów | encyklopedia wierszy | RSS

[ 0..9 |  (***) |  A |  B |  C |  Ć |  D |  E |  F |  G |  H |  I |  J |  K |  L |  Ł |  M |  N |  O |  P |  R |  S |  Ś |  T |  U |  V |  W |  X |  Z |  Ź |  Ż ]

Nienasycenie - Zbigniew Barteczka
1
Z innych wymiarów nasze odbicia
Rozpalają ognisko festiwalu namiętności
W pajęczej halce odziane twoje ciało
Przeźroczyste refleksy mącą umysł
Pochodnie trzaskają iskrami
Ciemno, nie zamykaj oczu
W kielichu zatracenia trwajmy
2
Odchodzisz nie płaczę
Siadam w kącie zapomnienia
Zrzucam pelerynę obcości
Nagi wchodzę w twoje sidła
Pogrążony w szale uniesień
Dotykam końca dnia
3
To nie była niczyja wina
Pękła czara pełna korali
To tylko pomyłka
Zapomnę ciebie
Jutro będziesz jedynie
Pożółkłym liściem
Odległą sonatą
A może tylko
Milczeniem ?
4
Nie mogliśmy nic zrobić
Chochlik losu rozdawał karty
Nie dając żadnemu z nas szans
Na opamiętanie zbyt późno
Niemy szalony taniec nadal trwa
Rozkołysani dotykamy wszechświata
To dla ciebie niebo układam z gwiazd
5
Na wstędze nieskończoności unosimy
Podszyte strachem zwyczajne słowa
W świetle porannego skowronka
Wzrastają winoroślą kruchej nadziei
Zatrzaśnięci w koszmarze rzeczywistości
Jak samotnie tańczące arlekiny
Drżącym głosem niepewnie pytamy
Czy coś może ocalić naszą miłość ?
6
Marionetka pochylona nad sobą
Pospiesznie w ukryciu wyciera łzy
W cięciwie poranka wspomina
Rzucone przez los kości
Porusza zastygłe światy
Niedostępne obcością
Cienia drugiego człowieka
Milczy w rozterce blasku
Nadchodzącej nadziei na wzlot
7
Kiedy tak spoglądasz bez wyrazu
Milczę
Beztrosko wypowiadasz słowa
Tęsknoty pełne kosze zbieram
Niewinna jak szczenięca miłość
Tulisz w dłoniach uschnięty kwiat
Bezbarwny długi wieczór
Zatacza kręgi bezdusznej niepewności
8
Tak bardzo odmienni jesteśmy
Nie rozumiem twojej gry
Wiesz, że nie mam nic
Prócz tych kilku kłamstw
Dlaczego jesteśmy tacy samotni ?
Nierozłączni potęgą uczucia
Wypatrujemy następnego poranka
9
Zatraceni w wewnętrznym transie
Nisko schylamy głowy
Promienie życia otaczają
Nasze liche listowie
Upojeni ulotnym szczęściem
Sycimy się kołysanką świtu
10
Opowiadasz o szczęściu godzinami
Wieczorem wśród dębowych brył
Czai się żywopłot wspomnień
W przeręblu prześwitującej nadziei
Chwytasz babie lato ukojenia
Mroźne oddechy samotności
Ogrzewasz płomiennym uśmiechem
11
Dokąd biegniesz ?
Z pochodnią w dłoni
W ciemności świata
Wiele jest płomieni
Ocaleni nie pytają
Dlaczego jeszcze żyją ?
12
Gniewu kłącza wzrastają
W bezlitosnym świecie
Przepełnionym błogim
Uczuciem dobrobytu
Wirtualne pomosty
Rzucamy przed siebie
Tęcza w akwarium
Zastępuje słońce
13
Na ostrzach niepewności
Rozpinam swoją modlitwę
Trwam w potrzasku bólu
Ile dróg prowadzi do Ciebie ?
Pewnie wchodzę w głębie
Nienasycenia ?
14
Klepsydry przemijania
Odmierzają okruchy życia
Wypełnia się nasz czas
Na dnie krateru bezsenności
Wesołe krasnale przerzucają sny
Wypatrujemy horyzontu szczęścia
Z każdą chwilą powoli znikamy
15
Tyle razy obiecywałaś
To już ostatni raz
Nigdy więcej…
Słabość twoich słów
Rozproszyła poranną mgłę
Wzajemnej obcości
Uwalniasz siebie z kajdan
Zakręcona powiewem
Magicznych mchów
Wolno wzlatujesz w błękit
16
Ośmiornice i modliszki
Zakradają się wieczorami
W purpurowe niewinne sny
Na rogatkach spojrzeń
Często ukrywanych ogników
Bezszelestnie podążają
Tajemnicze skarabeusze
Grzechotnik milczenia
Zapatrzony w ćmy pokory
Strzeże tajemnicy istnienia
17
Odnajduję w kącie zapomniany list
W którym ważysz każdą myśl
Z pocałunkami pełnymi grozy
Odchodząc dopisałaś ostatnie zdanie
Na pergaminie minionego życia
Ziemia pokryta złocistym pyłem
Niebo zamknięte zostało na klucz
18
Odarci z godności
Nie spoglądamy
Już na siebie
Porażeni jadem obojętności
W pokornym śnie
Uspokajamy sumienia
19
Byłaś tam z nim, widziałem
W deszczu kilku melancholii
Wędrowałem pustymi ulicami
Pod peleryną brakowało
Twojego subtelnego ciepła
W samym środku nocy
Umieram dla ciebie
Kolejny już raz
20
Mów do mnie
Potrzebuję twoich słów
Nie odtrącaj tej miłości
Potrzebuję pocałunków
Podniebnych pieszczot
Potrzebuję ciebie
Zostań tutaj
Proszę
21
Otuleni delikatnym szalem nocy
Tańczymy w ulewnym deszczu
W tumanach zawstydzenia
Szepczesz mi nieme słowa
22
Uchwyć w dłonie
Przepływające obłoki
Poczuj soczysty zapach
Porannego listowia
Nie daj zginąć
Moim latawcom czułości
Otchłań jest za mała
Dla nas obojga
23
W kokonie wspomnień ukryta
Wzrastasz powoli
Drogą pozrywanych mostów
Podążasz niepewnie
Trzymając w dłoni pożółkły list
W podróż do nikąd
Zabierasz gałązki błędnych złudzeń
24
Gubimy cząstkę siebie
W pogoni za nieuchwytnym
Zakleszczone w pośpiechu sny
Szeleszczą plątaniną ciał
W niecierpliwym oddechu
Skrystalizowana poranna łza
Tańczymy w ulewnym deszczu
Otuleni delikatnym szalem nocy
25
Liście samotności usychają
W zbliżeniu wielu prawd
Próbuję harfą czasu
Zatrzepotać skrzydłami
Na smyczkach porannej rosy
Otwieramy się na złudne idee
Malujemy akwarelą na szkle
Kolorowe obrazki świata
W modnych prochowcach
Przemierzamy wszechświaty
26
Dotykasz mnie słowami
Obejmujesz milczeniem
Z kielicha niezapominajki
Spijasz westchnień obłoki
W puchu miękkiego tataraku
Odpływają rozkołysane ciała
27
Satynowy motyw na płótnie
Wiatru delikatna bryza
Pomosty naszego milczenia
Na zawsze połączyły łzy

Miraże pastelowych cieni
Oślepiła tęcza pocałunków
Kruche gałązki deszczu wirują
Czas szeleści listowiem

Dopala się ulotna pajęczyna
W babim lecie utkana mgiełka
Każde słowo - ostrzem sensu
Zabija pozostałe zalążki nadziei
28
Maskujesz wczorajsze łzy
Zapowiedzi nadchodzących dni
Coraz pełniejsze odległe pejzaże
Zmieniają zimne otwarte przestrzenie
Obojętności obłoki powiewają
Wokół wielkomiejskich blokowisk
Anonimowych metalowych miast
29
Pod pancernymi zasłonami wnętrz
Budzimy się pamiętając o snach
Wysyłamy gołębie myśli
Prosto do odległych gwiazd
W dłoniach drugiego człowieka
Hodujemy najpiękniejsze marzenia
W szale uniesień gubimy cenne perły
Zapominamy o upadkach i wzlotach
Idziemy pod wiatr nadchodzącej obojętności
30
Po gzymsie prawdy znów balansuję
Wczoraj wszystko było tak realne
O poranku zastałem jedynie zamknięte drzwi
Języki krzyku przerwała cięciwa ciszy

Otuleni igliwiem w sadzawce wzruszeń
Urządzamy na nowo cały świat
Twoje dłonie w moich płoną
Czy wystarczy nam sił by iść dalej ?

Taksówka od kilku minut czeka
Walizki i parasol spakowane
Ukradkiem spoglądasz na zegarek
Wychodzisz pozostawiając woalkę wspomnień
31
W odmętach wielu gier
Znów kąsasz mnie słowami
Maskujące błoto niedopowiedzeń
Za szlabanem szarych snów
Niepozorne przystanki złudzeń
W matowym odbiciu ideałów
Gilotyna sztucznych zachowań
Odcina skutecznie od rzeczywistości
Papierosowy dym przesłania słońce
32
Nie słyszy twojego wołania
Powstań i idź dalej przed siebie
Na tej ziemi gorycz i ból
Pomrzemy wszyscy pomrzemy
Taniec ostateczności trwa
Kto będzie następny ?
Może ty a może ja
33
Kolorowe soczewki
Tak, kup sobie
Kolorowe soczewki
W życiu wybrukowano
Wszystkie dobre chęci
Odciski spóźnionych dni
Porosła mechata pajęczyna
Winorośla wzrastających owoców
Powiła bogobojna szara mgła
Pozorne przyjaźnie odległe
Bezcielesne związki
34
Poranek jak co dzień
Wychodzisz do pracy
Znów pada siarczyście deszcz
Parasol skutecznie ochroni
Od plugawych spojrzeń
Przystanek znasz tu wszystkich
Zatłoczone bezwładne przestrzenie
Przemierzają w pośpiechu całe miasto
W kajdanach rutyny umierasz powoli
Gorset zachowań zaciskany
Coraz mocniej wolno dławi
Marzenie o ikarowym wzlocie
Dodane przez: HdwaO
Bookmark and Share
Zobacz inne wiersze tego autora.

© 2004-2010 Kontakt. Wszelkie prawa zastrzeżone Regulamin Zgłoś problem/błąd Poleć nas RSS