szukaj:
strona główna | e-kartki | encyklopedia cytatów | encyklopedia wierszy | RSS

[ 0..9 |  (***) |  A |  B |  C |  Ć |  D |  E |  F |  G |  H |  I |  J |  K |  L |  Ł |  M |  N |  O |  P |  R |  S |  Ś |  T |  U |  V |  W |  X |  Z |  Ź |  Ż ]

Ballada o szpitalu - Włodzimierz Wysocki
Żyłem obserwując bacznie
Co się dzieje wokół mnie
Aż coś zabolało strasznie
I trafiłem - nie wiem gdzie.

Łóżko - prawie że wojskowe
W bandaż (kilometrów sześć)
Zawinięto nogi, głowę
Zabroniono pić i jeść.

W takim oto białym świecie
Nie wylądowałem sam:
Sąsiad z prawej coś tam plecie,
Z lewej - snu nie mija bram.

Pierwszy zacząć chciał rozmowę
Lecz najgorszą wybrał z dróg.
Niezbyt śmiesznie zażartował:
Patrz, człowieku - nie masz nóg!

Czemuż miałbym nie uwierzyć
(Drugi nie zaprzeczał też)
Tamten wesół jął się szczerzyć:
Nic nie zrobisz, stary! Leż!

Rozpacz miarę swą przebrała,
Skoczyłem nań - jak gdyby zdrów
Strach i wściekłość we mnie wrzały
Aż swych pożałował słów.

W niepohamowanym szale
Dopadłem do gardła krwi...
...Mógłby żyć mój sąsiad z prawej,
Gdyby prawdę mówił mi...

(przełożyła: Ewa Sobczak)
Dodane przez: HdwaO
Bookmark and Share
Zobacz inne wiersze tego autora.

© 2004-2010 Kontakt. Wszelkie prawa zastrzeżone Regulamin Zgłoś problem/błąd Poleć nas RSS