W imię Ojca i Syna
już...
Biały dzień się zaczyna -
znów...
Biały, biały od śniegu
i od słońca na śniegu,
i od wina białego,
wina, wina i wina
do białego ranka -
voila -
znów...
W imię Ojca i Syna,
za furą, jak duch,
mniszka w białym kornecie
zamieniona w słuch.
Kling - klank...
Przed moim wejściem - dzwonek,
na moje wejście - dzwonek,
po moim wejściu - dzwonek,
- Ja tu w sprawie fiołków...
(Uśmiech w kierunku mniszki).
- Niech będzie pochwalony -
"dzień dobry" nie dla wszystkich.
Na wieki wieków fiołkom.
I miłości na - amen.
Fiołkom, fiołkom alpejskim,
alpejskim z perskim okiem
do oka opatrzności
zaspanego nad ranem.
Kling - klank...
Przed moim wyjściem - dzwonek,
na moje wyjście - dzwonek,
po moim wyjściu - dzwonek,
Na ulicy jak złodziej
liczę fiołki - kupione
i te dwa ukradzione.
Na poniedziałek - fiołek.
Na wtorek - drugi fiołek.
Na środę - trzeci fiołek.
Na czwartek - czwarty fiołek.
Na piątek i sobotę -
piąty i szósty skradłem.
Alpejskie z perskim okiem,
by cieszyły Barbarę.
Siódmego fiołka nie ma.
W niedzielę już wyjeżdża.
Dokąd jedziesz, Barbaro?
Nie w Alpy. Nie do Persji.
Dużo dalej dla ciebie.
Do siebie - nad Narew.
Dodane przez: blask_latarni