Staruszeczki (fragment)
Wiktorowi Hugo
(...)
III
Ach, jak często staruszki śledziłem z uboczy!
Jedna z nich o tej porze, gdy słońce zapada
I po niebie jak z rany krwi koralem broczy,
Zamyślona siedziała na ławce, tak rada
Posłuchać tej muzyki wojskowej, co spiżem
Wstrząsa cicho stojące naszych parków drzewa,
W złoty wieczór bić sercom każe tętnem chyżem
I nieco bohaterstwa w serca mieszczan wlewa.
Staruszka śpiew chłonęła wojenny, ochoczy -
Prosta jeszcze i dumna, w żołnierskiej postawie,
Jak stary orzeł czasem otwierając oczy,
A czołem marmurowym budząc myśl o sławie!
IV
Tak kroczycie bez skargi, niczym nie ugięte,
Każda z was w miast chaosie żywych zagubiona,
Wy matki boleściwe, kurtyzany, święte,
Których świat niegdyś sławne powtarzał imiona.
Was, coście były wdziękiem, coście były chwałą,
Nikt nie zna! Bezczelnego tylko pijanicy
Usłyszycie szyderczą zaczepkę zuchwałą
Albo zelży was dziecko spodlone ulicy.
Wstydzące się istnienia, pokurczone cienie,
Idziecie chyłkiem, zgięte, bojąc się wszystkiego,
I nikt was nie pozdrawia (dziwne przeznaczenie!),
Szczątki ludzkie, do życia dojrzałe wiecznego!
Ale ja, co z oddali patrzę na was tkliwie,
Trwożnym okiem niepewne wasze śledząc kroki,
Jakbym ojcem był waszym, o szczególny dziwie!
Nie wiecie, jak rozkoszy doznaję głębokiej:
Pierwszych wzruszeń rozkwity znów przeżywam z wami,
Widzę wszystkich dni waszych mroki i promienie,
Po stokroć żyję, żyjąc waszymi błędami,
Cnoty wasze w mej duszy rozlewają lśnienie!
Szczątki! Rodzino moja! Dusz pokrewny świecie!
Co wieczora na wieki bądź mi pozdrowiony!
Osiemdziesięcioletnie Ewy, gdzież będziecie
Jutro, gdy na was spadną straszne Boga szpony?
Jan Opęchowski
Dodane przez: HdwaO