Ucięta głowa słońca krwawiła u twoich stóp,
A żółte narcyzy wstydliwie opuszczały powieki.
Fiołkowa skała pękała w głębi chmur, a płomyki
Złotego deszczu stały się kokardami w twoich
Włosach. Mijały nas zakonnice z czarnymi kawkami
Spódnic, a z ich oczu rozwijała się ciemna nić lata.
Sygnaturki ciszy dzwoniły w moim uchu i czołgał
Się żółw smutku po piaskach twoich oczu.
Biała bryła klasztoru zanurzała się w gęstym
od świec powietrzu, wrzeszczały ściany, a wśród
Czerwonych kwiatów aloesu syczał czarny wąż
Krwi i powstał popłoch w żyłach powietrza.
Zanim padliśmy u źródła, nad którym krążyły
Białe kozy, anioły wyspy Trikieri, a w oddali stary
Pastuch grał na flecie i niebieskim księżycem
Języka zapalał pobliskie paprocie, skrzypy i wrzosy,
Unieśliśmy głowy, by spojrzeć w biały słup światła,
Który nas oślepił i leżeliśmy nago, między oliwkami,
A cykady odprawiały południowe nabożeństwo,
Śpiewając w chórze błysków, chmur i powolnych
Kroków morza, które jak ciężki ptak wzbijało się
W górę i widzieliśmy, jak przelatuje nad naszymi
Głowami, pełne słonecznych piór i głębokich
oddechów. I przykrył chustą nasze nagie ciała pop
Idący na połów krewetek, gdy jeszcze wbijał się
w głąb twego jęku mój zwariowany język. Ciebie
Piłem, Mario, krew, smutek, twój sen, ja śmierć
zanurzona w głębinach, by wynieść kruszynkę życia
Zroszone piersi. Ja, zatopiony okręt, wyjąca
syrena, strzęp niczego.
Dodane przez: HdwaO