Kiedy nędzarz umiera, a śmierć swoje proso
Sypie mu na przynętę, by w trumnę szedł boso,
Rodzina z swej ofiarnej rozpaczy korzysta,
By go obuć na wieczność, bo zbyt jest ciernista -
I grosz trwoniąc ostatni dla nóg niedołęgi,
Zdobywa buty z łyka, tak zwane trupięgi.
A gdy go już wystroi w te zbytki zebracze,
Wówczas dopiero widzi, ze nędzarz - i płacze!
Ja - poeta, co z nędzy chciałem się wymigać,
Aby śpiewać bez troski i wieczność rozstrzygać,
Gdy mnie w noc okradziono, drwię z ziemskiej mitregi,
Bo wiem, ze tam - w zaświatach mam nowe trupięgi!
Dar kochanki czy wrogów chytra zapomoga? -
Wszystko jedno! W trupięgach pobiegnę do Boga!
I będę sie chełpliwie przechadzał w zaświecie,
Właśnie tam i z powrotem po obłoków grzbiecie,
I raz jeszcze - i nieraz - do trzeciego razu,
Nie szczędząc oczom Boga moich stop pokazu!
A jeśli Bóg, cudaczna urażony pycha,
Wzgardzi mną, jak nicością, obuta zbyt licho,
Ja - gniewny, nim sie duch mój z prochem utożsami,
Będę tupal na Niego tymi trupięgami!
Dodane przez: HdwaO