Z nieodbytej wyprawy w Himalaje - Wisława Szymborska Aha, więc to są Himalaje.
Góry w biegu jak księżyc.
Chwila startu utrwalona
na rozprutym nagle niebie.
Pustynia chmur przebita.
Uderzenie w nic.
Echo biała niemowa.
Cisza.
Yeti, niżej jest środa,
abecadło, chleb
i dwa a dwa to cztery,
i topnieje śnieg.
Jest czerwone jabłuszko
przekrojone na krzyż.
Yeti, nie tylko zbrodnie
są u nas możliwe.
Yeti, nie wszystkie słowa
skazują na śmierć.
Dziedziczymy nadzieję
dar zapominania.
Zobaczysz, jak rodzimy
dzieci na ruinach.
Yeti, Szekspira mamy.
Yeti, na skrzypcach gramy.
Yeti, o zmroku
zapalamy światło.
Tu ni księżyc, ni ziemia
i łzy zamarzają.
O Yeti Półtwardowski
zastanów się, wróć.
Tak w czterech ścianach lawin
wołam do Yeti
przytupując dla rozgrzewki
na śniegu
wiecznym. Dodane przez: HdwaO
|