wstąpiłem w progi - poezję skubano -
puch się unosił pod samą powałę,
za oknem dniało, chyba było rano,
a może zjawę jedynie ujrzałem?
lecz przyodziane wsypy białej ciałem
w dłoni trzymało zwęglone polano,
więc osłupiały blaskiem, rozmyślałem
- gdzie tej jasności niemocie przydano.
słyszałem jęki - tego z głębi poszwy -
że zabłąkane cierpi na dnie trzecim
i jakieś szmery spod pierzyny doszły,
ale tak bywa... psyknie i uleci,
jak z tego próchna, co znalazły dzieci
z kawałkiem drewna - ulotni się fosfor -
który być może kolorem podnieci
i swoją rolą zazwyczaj podniosłą.
Dodane przez: pmusiaowski