chociaż ciemność zapada w przykuchennej izbie,
ona nadal na służbie u smutków codziennych,
porzuconych rupieci, rzeczy bezimiennych,
przecież w nocy być może, ktoś pogadać przyjdzie.
zasiedziały się razem: pustka, nicość, duchy
w opowieści o twierdzy uwikłanej w mroczność,
więc zapyta czy może sprawę dusz poruczyć,
które w wiecznej zmarzlinie związane z wyrocznią.
tropi własne wspomnienia, idąc śladem po torach
kilkunastu przystanków: ktoś zdejmuje buty,
wysiadają już nerwy, żołdacy i trupy
i kierunek wskazuje ramię semafora.
przysypane po dachy śpią w stepie chutory
z tej przedziwnej podróży do królestwa bieli,
gdzie prócz wilków zgłodniałych, zza drutów psów sfory
szczerzą zęby w uśmiechu, by truchłem się dzielić.
Dodane przez: pmusiaowski