Żłobek mały i kołyska
ciepły kocyk, słońcem błyskał...
Wiosenne przywitanie, maleńkiego ciała
rodzinna opieka tak - ją przywitała
Na świat przyszła malutka,
Jej rączka była cieplutka,
Płacz krzykliwy w tle, muzyka
Widok ludu - tak ją witał
Jasne włosy,
oczy, niczym bez,
Dobroć, z każdej strony - taka właśnie jest
Zamyślona, zaczytana
rodzinnej miłości w pełni oddana,
Przez swe życie wędrowała śmiało,
nauka była jej miłością - takich kobiet mało
Spotykając na swej drodze życia,
kochającego ją skrycie panicza,
wyplątuje obraz swej przeszłości i powraca do tragicznej rzeczywistości.
Nie jest już jak w bajce,
królową swego dworu,
przez jedna osobę - nie zazna wiecznego spokoju.
Zaczynając losy od niewdzięcznych prochów,
kończąc na ulicy przychodząc o zmroku,
Co dzień krew wylana na ziemi,
ze słabości jest w całkiem innej przestrzeni.
Sny ma coraz gorsze,
Zmora ich bohaterem,
Kłamstwa, noce nie przespane, zbrodnie z życia nie wymazane
i ona sama pośród nich,
już tylko myśli - jak mam dalej żyć?
Osobnik jedyny tak samo już nie żywy
ona nad nim czuwa mówi - morderco nieuczciwy!
z igłą w dłoni, w czerwień ubrana klęczy modląc się do Pana...
- Bądź racz wysłuchać moich próśb jego zabierz, a mi "życie" wróć!
Szepty, promienie, inny świat,
mocnym ciosem zadała sobie ślad...
Ranę, która nie powróci tylko
jej grzeszący żywot odwróci...
Zamieni w cmentarny świat,
bo tam było jej miejsce już od najmłodszych lat...
Dodane przez: KoCuReeK_