Słońce - Charles Baudelaire Słońce Nędznymi przedmieściami, gdzie w oknach rolety Skrywają przed oczami miłosne sekrety, Gdzie okrutnego słońca bezlitosne ciosy Godzą w miasta i pola, i dachy i kłosy, Wędruję pochłonięty dziwacznym ćwiczeniem: Za rymem uganiając się jak za zbawieniem, Na słowach potykając się jak na kamieniach, Czasem na wers trafiając przeczuty w marzeniach. Ten życiodajny ojciec, w energię bogaty, Rodzi na łąkach wiersze podobnie jak kwiaty, Rozpędza nasze troski niczym niepogodę, A ule i umysły napełnia nam miodem, Kalekę tak ogrzewa, że aż śnić zaczyna I śmieje się radośnie jak młoda dziewczyna, Zbożom każe dojrzewać i bujnie się plenić W wiecznym sercu, co zawsze pragnie się zielenić! Kiedy niczym poeta odwiedzić chce grody, Nawet najlichszym rzeczom dodaje urody, I wchodzi po królewsku, bez trąb i dworaków, Zarówno do pałaców, jak i do baraków. Maria Leśniewska Dodane przez: HdwaO
|